Zachęcamy do dzielenia się oryginalnymi pomysłami na zabawę z dziećmi. Będziemy je zamieszczać właśnie tutaj.
Dziadek pociął pieniek na plasterki, okazało się, że to świetna powierzchnia do rysowania. Malowanie, rysowanie na innych materiałach niż papier Xero daje ciekawe efekty. Świetnie sprawdzają się kamienie, muszle i karbowana płyta meblarska (imitująca płótno malarskie).
A w takiej deseczce można wywiercić dziurkę i powiesić na ścianie jak obraz w ramie.
Ciekawie spędzony czas przy rozkręcaniu zepsutego aparatu fotograficznego. Ciężko było się dostać do środka. Po odkręceniu kilkunastu drobniutkich śrubek mogliśmy zobaczyć miniaturowe silniki, głośnik i mikrofon. Kolejne śrubki i dost
aliśmy się do matrycy. Odkrywamy technikę. Aparat kupiliśmy za grosze (zdecydowanie taniej niż kolorowa gazetka z plastykowym gadżetem), sprzedawany był na jednym z portali, jako uszkodzony.
Polecamy, to wyjątkowo wciągająca „zabawa” Może gdzieś w szafce leży stary analogowy aparat, który nie nadaje się do muzeum i nie zrobi już zdjęcia. Można go rozkręcić i skręcić. A jak nic już z niego nie będzie pamiętajmy, żeby oddać go do punktu gdzie przyjmowane są elektro śmieci.
Pralka też ciekawie wygląda w środku!
Farbami drukowane!
Jeśli ktoś uważa, że nie potrafi malować niech spróbuje tej prostej techniki (monotypia) na pograniczu malarstwa i druku. Zabawa świetna, a efekty zaskoczą wszystkich. Potrzebne będą pędzel, woda, farby, papier, coś płaskiego i niewchłaniającego farby (my wykorzystaliśmy płytkę glazury) oraz patyczki higieniczne.
Pokrywamy farbą niechłonną powierzchnię jednym lub kilkoma kolorami. Patyczkiem rysujemy po powierzchni to, co nam do głowy przyjdzie. Farba wnika w watę i pozostawiając niepomalowane miejsce. Co jakiś czas zmieniamy patyczek. Musimy się spieszyć, żeby farba nie wyschła. Jeśli zdecydowaliśmy, że nasze dzieło jest gotowe ostrożnie przykładamy czystą kartkę do pomalowanej powierzchni delikatnie dociskamy dłońmi starając się, żeby kartka się nie przesuwała.
Teraz najlepsze, powoli odlepiamy kartkę i oglądamy efekt. Farba odcisnęła się na powierzchni papieru. Pozwólmy jej wyschnąć i zabierajmy się do kolejnego malunku.
To dość szybka technika i po nabraniu wprawy prace powstają jedna za drugą. Koniecznie trzeba zrobić wystawę. Świetnie nadaje się do tego sznurek i spinacze do suszenia bielizny.
Najlepsze prace podarujcie bliskim.
Patyczkowe zgadywanki
Za pierwszym razem bawiliśmy się w tę grę zapałkami, ale zamieniliśmy je na patyczki, bo zapałki nie służą do zabawy, o czym wie każdy przedszkolak. Świetnie nadają się też wykałaczki. Układamy z patyczków prosty obrazek i prosimy dziecko, żeby spróbowało odgadnąć, co to jest. Jeśli się uda, w nagrodę, dziecko może zdmuchnąć konstrukcję. Tak jak najlepsze z urodzinowego tortu jest zdmuchiwanie świeczek, tak w tym przypadku przynosi to wiele frajdy.
Zaczynamy od łatwych obrazków takich jak kwadrat, krzesełko. Następnie zamieniamy się i prosimy dziecko o ułożenie jakiejś figury czy prostego obrazka. Dorośli, po poprawnej odpowiedzi, zdmuchują patyczkową zgadywankę.
Trzyletnia dziewczynka położyła przede mną jeden patyczek i pyta się.
– Co to jest?
– Kreska? – Odpowiadam.
– Nie.
– Minus?
– Nieeeeeee.
– Poddaję się.
– To jest klapa od kibelka. Nie możesz zdmuchnąć, bo nie zgadłeś.
Nic tak nie cieszy jak zagranie na własnoręcznie wykonanej planszówce.
– Mogę pograć na tablecie? – Pyta wieczorem chłopiec.
– A może zagramy w węże i drabiny. – Odpowiada tata.
– A co to?
– Taka gra planszowa.
– Ale przecież nie mamy.
– Możemy zrobić.
– Sami?
– Sami.
– Super!
– Super. To do dzieła.
Potrzebujemy karton A3, kredki, kostkę do gry i pionki (świetnie nadają się zabawkowe ludziki lub inne stworki)
Na kartonie rysujemy wijącego się węża i dzielimy go na 43 pola, włączając głowę i koniec ogona.
W wersji oryginalnej pól jest 100, ale dojście do mety może trwać zbyt długo, a przecież chcemy się świetnie bawić. Pomiędzy wybranymi polami musi być kilka drabin, które pomagają nam szybciej dojść do mety i kilka węży, które kąsają (spadamy o kilaka pól).
Pora teraz dopracować grę i zagrać! Pozwólmy dzieciom kolorować, rysować drabiny i węże. To wspólne dzieło. Głowa jest metą, a rozgrywkę zaczynamy od samego końca.
W tej wersji:
– drabiny są pomiędzy polami 2 i 15, 4 i 8, 9 i 13, 11 i 32 oraz 19 i 29;
– węże czekają pomiędzy polami 14 i 3, 28 i 20, 34 i 7 (najbardziej jadowity) oraz 39 i 30.
Po kilku rundach urozmaiciliśmy naszą planszę dodając ki
lka elementów:
– dwa pola (4 i 31) z trucizną na węża (stając na tym specjalnym polu „zabieramy” ze sobą trutkę, którą wykorzystujemy na polach z wężem, dezaktywując jego działanie)
– pole „P” jak parking, na którym trzeba odpocząć tracąc kolejkę.
– A jak w to się gra? – Pyta wieczorem chłopiec.
– Stajemy ludzikami na starcie, to nasze pionki, rzucamy kostką, poruszamy się o tyle pól ile wypadnie oczek, jak staniesz na polu z drabiną wchodzisz po niej i jesteś bliżej mety, a jak ukąsi cię wąż, niestety spadasz. Wygrywa ten, kto pierwszy stanie na polu meta. – Odpowiada tata.
– Super!
– Super, zaczynajmy.
Wersja profesjonalna, – kiedy jesteśmy blisko mety musi wypaść dokładnie tyle oczek, żeby stanąć na ostatnim polu.
Tę zabawę podpatrzyliśmy w Centrum Nauki Kopernik. Potrzebne jest dużo kolorowych rurek (słomek) i zszywacz do papieru. Najlepsze są rurki o większej średnicy, które łatwiej połączyć ze sobą zszywkami. Na początku dzieci potrzebują pomocy, żeby po chwili samodzielnie budować kilkumetrowego węża. Dużo rado
ści przyniosły czapki (początkowo dachy zamkowych wież), do których doczepiliśmy „antenki”.
Udało się zbudować motyla, zamek, dom i pewnie zrobilibyśmy coś jeszcze, gdyby nie zabrakło zszywek.
Po kilku dniach, gdy dzieci nacieszyły się swoimi konstrukcjami, powycinaliśmy rurki spomiędzy łączeń do ponownego wykorzystania w przyszłości. Recykling też może być wesołą zabawą.